
Każdego popołudnia ten siwy rozbójnik, który wiosną wyżera młode wróble z gniazd, siada na gałęzi jabłoni i wygrzewa się w promieniach słońca. Widuję go z okna kuchni. Dziś przestałem się bezczynnie gapić, założyłem do aparatu teleobiektyw z telekonwerterem i ustrzeliłem łobuza.
Canon EOS-1 DX, obiektyw EF 100-400 f/4.5-5.6L IS USM + 1.4 × III. Ogniskowa 560 mm. Tryb AV, przysłona f/8, migawka 1/640 s, ISO 1000.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Podobne
Informacje o aamroczek
Fotografik, członek ZPAF, autor 12 książek w tym 3 albumów fotograficznych. Wydał 4 książki dla fotografujących sprzedane o łącznym nakładzie ponad 90000 egzemplarzy: "O fotografowaniu", "Książka o fotografowaniu", "Książka o fotografowaniu dzieci" oraz "Zdjęcia cyfrowe w oświetleniu zastanym. Fascynująca historia od Available light do HDR".
Ten wpis został opublikowany w kategorii
Fotografie,
Rozmaitości,
Sprzęt i technika i oznaczony tagami
Canon EOS-1 DX,
drzewo,
EF 100-400 f/4.5-5.6L IS USM + 1.4 × III,
jabłka,
jabłoń,
przyroda,
ptak,
wrona,
Wrona siwa. Dodaj zakładkę do
bezpośredniego odnośnika.
Jeśli tak uparcie ten ptak tam siada i do tego systematycznie to jest szansa na kolejne ciekawe ujęcia.
Wydaje się, że trochę duże ziarno jak na takie ISO w takim aparacie. Może by się pokusić o statyw i dla próby zejść z czasem do jakiejś 1/200s i zmniejszyć trochę ISO?
Chętnie bym tego szkodnika ustrzelił, nie aparatem a wiatrówką. Ale już nie mam żadnego uzbrojenia, nawet katapulty. Co do zdjęcia to nie przykładałem większego znaczenia i zrobiłem jak zrobiłem, na pewno można lepiej, ale trzeba staranniej. Zajęty jestem czymś innym i muszę temu poświęcać dużo czasu. Co do ziarna, czyli szumów, to sporo też zależy od programu otwierającego RAW. Camera Raw w PS CS-5PL jest dość starawe. Capture One otwiera rawy znacznie lepiej, ale do płochej fotki go nie używam, bo długo się uruchamia. Pozdrawiam serdecznie.
Szkodnik jak szkodnik… kiedyś Mao tak twierdził o wróblach że to one ziarno zjadają i jak je wytępili z nakazu wodza to mieli klęskę wielkiego głodu bo się okazało że stonka i inne robactwo się rozpleniło. Wrona jest wszystkożerna… i zjada wiele rozmaitych robali a nawet gryzoni więc nie ma co przesadzać zbytnio z tym szkodzeniem wróblom (które zanikają bo nie mają gdzie żyć – bo nie ma dziur w poddaszach i innych miejsc gdzie mogły by mieć gniazda – a nie dla tego że je wrony zjadają. To przez ludzi wróble zanikają a nie przez wrony). I co może być dziwne pomimo, że wrona niby jest powszechna to właśnie nie wszędzie – czasami gdzieś wronę zobaczę raz na rok ale w cale nie tak często. Zdecydowanie większym problemem są powszechnie panujące gołębie. To wbrew obiegowej opinii też ptaki drapieżne i strasznie się rozpleniły. No i są napływowe (przywieźli je z terenów Jugosławii w okresie międzywojennym do nas i się tak namnożyły).
A co do Capture One – to ja właśnie obecnie tego tylko używam więc może stąd ta moja uwaga o ziarnie bo właśnie chyba do czego innego jestem przyzwyczajony. Kiedyś używałem Elementsa ale on faktycznie dawał jakby gorsze rezultaty i dłużej się w nim wszystko obrabiało.
Co zaś do focenia wrony… wiele czasu wydaje się że nie potrzeba tak na to. Postawić aparat na statywie pry oknie z podpiętym wężykiem. Jak się pojawi wyzwolić… 😉 No wiadomo… łatwo radzić a jak miejsca nie ma to zupełnie co innego.
No to już nie marudzę… i pozdrawiam.
Najpierw co do wron. Kiedyś wrony siwe były uważane za groźne szkodniki małego ptactwa i małych zajęcy, i myśliwi byli zobowiązani do tępienia wron. Rozliczali się z tego obowiązku w sposób, który teraz wywołałby kolejny najazd jakieś Komisji z Brukseli – po prostu przynosili obcięte nóżki powiązane w pęczki. Teraz tak nie jest więc wron jest nie wiele mniej od gołębi, ale to idzie w kierunku wyrównania parytetów. Koło mnie, na Mokotowie w Warszawie, tuż przy Centrum Miasta, nie można popatrzeć w jakąkolwiek stronę aby nie zobaczyć wrony. Siadają na śmietnikach, grzebią w nich rozrzucając to co im się nie podoba, a to co podoba zabierają, siadają na dachu najbliższego samochodu i walą dziobem. Piękny widok. I robią kolejną kupę na dachu.
Teraz o fotografowaniu… Nie postawię aparatu na statywie w kuchni, bo to fizycznie niemożliwe. Gdybyśmy mieli kuchnię taką jaką widuje się na filmach, także polskich, a więc wielką i piękną, to i tak nie postawiłbym w nie aparatu – nasza jest mała, ciasna, nie ma więc o czym mówić.
Co do programu Capture One – pełna zgoda, to jest bardzo dobry program. Najlepiej to widać, gdy się weźmie jakiś stary plik już obrobiony pieczołowicie i przepuści przez Capture One raz jeszcze i porówna.
Pozdrawiam.
Ps. Z okna pokoju obserwowałem wiosną jak sroki i wrony dziobały małe wróble a także jerzyki wyjęte z gniazd. Drapieżnik to drapieżnik. Jest ich w Warszawie stanowczo za dużo.
No to całkiem fajny pomysł jest na jakiś reportaż czy projekt fotograficzny… pokazanie jakim wrona jest szkodnikiem. Jak wiadomo czasami zdjęcia pozwalają dobitniej niektóre rzeczy uświadomić niż opowieści. Można by z tym tematem coś ciekawego zrobić. W ogóle chyba ludzie chętniej fotografują rzadsze ptaki a te popularne to jakoś tak mało obfotografowane.
Tak jak pisałem… ostatnio jedną wronę w Katowicach widziałem wiosną. Wcześniej to nie pamiętam już kiedy… bo dawno. Tu u nas jest pełno kawek a one chyba są tam gdzie wron nie ma – zajmują te same rewiry ale kawki są mniejsze i chyba nie konkurują z wronami. A poza tym wrona jest w Polsce obecnie pod częściową ochroną (wróble zresztą też).
Co do srok to rok czy dwa temu było ich nawet tu koło mnie zatrzęsienie – obecnie jakby mniej ale i tak znacznie łatwiej je tu spotkać niż wrony. A gawrony które kiedyś za młodu były często widywane teraz też jakby gdzieś indziej się wyniosły. Pozostały gołębie i kawki.
Zająłem się robieniem albumu dla WAT i ptaki mi teraz nie w głowie. Ale pomysł na pokazanie ich w środowisku miasta może dać rzeczywiście interesujący rezultat. Co do wron – w Warszawie wrony i sroki niszczą drobne ptactwo i razem z gołębiami dominują. Jerzyki coraz mniej liczne choć wieszane są dla nich klatki lęgowe, które zajmują. Gawronów w Warszawie jest też dużo, ale one, prócz hałasu i obsrywania ławek w parkach szkody nie czynią. Kawek jest mało, ale są widoczne, natomiast pod wieczór przelatują nad Mokotowem wielkie stada gawronów, gromadami po kilkadziesiąt ptaków.
Kiedyś, dawno. wracałem z synkiem Krakowa, zatrzymaliśmy się aby zobaczyć coś zdumiewającego. Nad nami krążyły trzy wielkie stada gawronów, krążyły na trzech wysokościach, dwa stada w lewo, jedno w prawo (albo odwrotnie – tego nie pamiętam) ale od patrzenia kręciło się nam w głowie. Jedyny raz coś takiego widziałem. Wielkie stada szpaków zmieniających raptownie, jak na komendę, kierunek lotu, owszem, ale to widok powszechny jesienią