Czekać cierpliwie z palcem na spuście
Fotografia jest płaska, dwuwymiarowa, co oznacza, że możemy majstrować tylko iluzją przestrzeni. Fotograf może, w pewnych granicach oczywiście, zmieniać ocenę odległości między przedstawionymi na zdjęciu obiektami poprzez zmianę perspektywy, na przykład przez zbliżenie się do fotografowanego obiektu i skrócenie ogniskowej obiektywu – daje to silniejsze zróżnicowanie wielkości przedmiotów pierwszego, drugiego i dalszych planów. Oddalając się i wydłużając ogniskową obiektywu może uzyskać efekt odwrotny, sugestię mniejszych odległości między obiektami niż to jest w rzeczywistości – przestrzeń ulega wtedy jakby spłaszczeniu.
Do tych manipulacji koniecznie trzeba dołączyć operowanie przestrzenią ostrości. Jeżeli ustawić ostrość precyzyjnie na fotografowaną osobę i fotografować z całkowicie otwartą przysłoną obiektywu, otrzymamy fotografię zupełnie inną od wykonanej z tego samego miejsca, ale z przysłoną obiektywu ustawioną tak, aby wszystko było ostre. Kompaktowe aparaty cyfrowe ze swoimi obiektywami o wyjątkowo krótkich ogniskowych nie pozwalają na swobodne kreowanie przestrzeni ostrości, ale lustrzanki cyfrowe nie podlegają takim ograniczeniom. Migawki aparatów z możliwością ustawienia na 1/8000 s umożliwiają fotografowanie nawet w najjaśniejszym oświetleniu z obiektywem całkowicie otwartym, dającym małą przestrzeń ostrości i interesujące plastycznie rozmycie dalszych planów.
Aparaty cyfrowe „z wyższych półek” oferują fotografującym także wiele innych możliwości. Nie potrzeba specjalnego, miękko rysującego obiektywu portretowego, ani zmiękczających obraz filtrów, bo przedmioty te zastępuje oprogramowanie aparatu.
Oprogramowanie pozwala manipulować ostrością konturów zdjęciu. Można również zmieniać kontrast a także korygować nasycenie barw, a jeśli kolory są zbyt agresywne, gdy chińskie zabawki grożą kolorystycznym kociokwikiem, można zrezygnować z koloru i wykonać fotografię czarno-białą, koncentrując się na temacie i na światłocieniu, a nie na barwach i ich wzajemnych relacjach.
Możliwości jest naprawdę sporo. Nie ma tylko jednego – nie ma czasu. Fotografia dzieci to szybka robota. Wymaga wielkiej cierpliwości, czekania na dobrą okazję i błyskawicznie podejmowanych decyzji. Aby temu wszystkiemu sprostać, trzeba dobrze opanować posługiwanie się aparatem fotograficznym i ustawiać aparat na wysokie czułości na 400 ISO, na 800 a nawet więcej, aby przy niezbędnej głębi ostrości pracować szybkimi migawkami.
Trzeba też działać intuicyjnie, na wyczucie oceniać, czy sytuacja jest już dobra i warto ją wykorzystać robiąc zdjęcie, czy ryzykować przegapienie dobrej sytuacji, czekać na kolejną, bo może będzie bardziej interesująca. Aparat cyfrowy daje tu poważną przewagę nad aparatem z filmem – można wykonać znacznie więcej zdjęć bez ryzyka, że skończy się film i bez dodatkowych kosztów. Kto zaś ma lustrzankę cyfrową umożliwiającą wykonanie zdjęć seryjnych, z szybkością 3, czy 5 klatek na sekundę, ten ma oczywiście większe szanse, że jedno z kilku zdjęć zrobi w najlepszym momencie.
Nie trzeba być spostrzegawczym, aby zauważyć, że aparaty konstruowane są dla osób praworęcznych a warunki obsługi preferują wykonywanie fotografii poziomych, zgodnie zresztą z tym, jak patrzymy. Fotografie nie muszą być jednak zawsze poziome, nie muszą mieć proporcji boków 2:3, powtarzających format zdjęć z aparatów małoobrazkowych, mogą mieć proporcje 3:4 lansowane przez Kodaka i Olympusa, albo stosunek boków 5:8, bardzo dobry, wypraktykowany przez malarzy. Fotografie mogą mieć także format panoramowy, jeżeli to jest kompozycyjnie uzasadnione, mogą być pionowe, kwadratowe… Zdjęcie mają proporcje boków takie, jakie tworzy aparat – fotografie to powiększone zdjęcia, mogą więc być kadrowane jak kto uważa za stosowne.
Mocne punkty obrazu
Fotografia podlega tym samym prawom estetyki, co grafika, co malarstwo. Powszechnie wiadomo, że na powierzchni każdego obrazu znajdują się miejsca uprzywilejowane, tak zwane mocne punkty, wyznaczone bądź przez „złoty podział”, bądź przez formułę „trójpodziału”. Ich szczególne znaczenie wynika stąd, że fragment obrazu usytuowany w jednym z tych miejsc przyciąga uwagę silniej niż umieszczony w innym i tym samym jego znaczenie rośnie.
Złoty podział polega na tym, że podzielona na dwie nierówne części całość, ma się tak do części większej, jak część większa do mniejszej. Całością może być długość fotografii, jej wysokość, a także powierzchnia. Na przykład fotografia na całej stronie w tej książce ma szerokość 22 cm i zgodnie z zasadami złotego podziału dzieli się na dwa odcinki: większy o rozmiarach 13,6 cm i mniejszy 8,4 cm.
Całość: szerokość strony, do większego odcinka złotego podziału: 22 : 13,6 = 1,61, ma się rzeczywiście tak, jak stosunek większego odcinka, do mniejszego: 13,6 : 8,4 = 1,61.
Wysokości można także podzielić i gdyby narysować na fotografii dwie linie: pionową i poziomą, to w miejscu ich przecięcia znajduje się poszukiwany punkt czarodziejski, miejsce uprzywilejowane. Wyznaczanie tych miejsc jest kłopotliwe, wymaga zapamiętania „złotej liczby” i kalkulatora elektronicznego, bo trudno dzielić w pamięci przez 1,61. Złoty podział jest niepraktyczny, łatwiej wyznaczyć miejsca silniej przyciągające wzrok za pomocą „zasady trójpodziału” Dzieli się obraz pionowymi liniami na trzy równe części, tak samo w poziomie. Na przecięciach linii mamy cztery uprzywilejowane punkty położone dość blisko tych, które uzyskalibyśmy stosując zasadę złotego podziału.
To tyle o klasycznych zasadach podziału obrazu. Jedni je stosują, inni demonstracyjnie lekceważą i też osiągają interesujące rezultaty. Ale nawet najwięksi esteci nie dokonują żadnych obliczeń, ani nie rysują na zdjęciach przecinających się linii, komponując obraz w czasie fotografowania intuicyjnie wyznaczają miejsca najważniejsze, znakomitą metodą „na oko” – ostateczne proporcje i wielkość ustalają kadrując fotografię w czasie powiększania zdjęcia.
W fotografii czarno-białej ciemne plamy na obrazie fotograficznym przyciągają silniej uwagę niż obszary jasne. Należy jednak brać pod uwagę ich wzajemne „wyważenie”, sposób rozmieszczenia plam jasnych i ciemnych w obrazie, aby zachować „równowagę”. Fotografie mogą być też ogólnie bardzo ciemne, w tzw. technice low key, albo ogólnie bardzo jasne: high key. W fotografii dzieci ta druga jest częściej stosowana, ale w celu podkreślenia jakichś dramatycznych sytuacji może zostać użyta duża ilość czerni.
W fotografii kolorowej rządzi kolor. Rządzi jakby na dwóch poziomach: ogólnego tonu obrazu i występujących barw. Ogólny ton fotografii może być zimny, z niebieską dominantą, lub ciepły, z dominantą słoneczną, bursztynową.
Niebieska dominanta jest najczęściej niepożądana z wyjątkiem fotografii wykonywanych zimą, dla uzyskania sugestii chłodu. Ciepła dominanta jest bardzo często stosowana, prawie powszechnie w fotografii portretowej, wykonywanej zarówno w pomieszczeniach jak i w plenerze. Wprowadzenie dominanty polega na skorygowaniu prawidłowo ustawionego balansu bieli – funkcja ta jest dostępna w lustrzankach cyfrowych i pozwala zmieniać ogólną kolorystykę zdjęcia. Skutek jest taki jak założenie filtru korekcyjnego: bursztynowego, z tą ogromną różnicą, że filtr ma jedną gęstość a funkcja korygowania balansu bieli dla każdej barwy ma 9 pozycji, mamy zatem, przynajmniej teoretycznie, możliwość korzystania z 36 filtrów, nie kupując i nie dźwigając ze sobą żadnego.
Z barwami występującymi na fotografii sprawa jest nieco inna. W zależności od miejsca, w którym wykonywane jest zdjęcie dziecka, będą to barwy otoczenia: ścian pokoju, mebli, albo barwy ogrodu, parku, łąki. Do tego dochodzą barwy ubrania dziecka, jego zabawek, rozmaitych przedmiotów. Na niektóre z tych barw fotografujący może mieć wpływ, na inne nie. Dziecko może zostać ładnie ubrane do fotografowania, można też a nawet warto zadbać o dobranie odpowiednich zabawek – barwy ścian pokoju nikt nie zmieni, co najwyżej można poszukać innego tła lub miejsca do wykonania zdjęć.
Od czasu do czasu warto też przejrzeć swoje fotografie, aby sprawić sobie przyjemność dobrymi, ale także zobaczyć wśród nich fotografie nieudane. Każdy je robi i każdy ma fotografie po prostu kiepskie. Są pożyteczne, ale dopiero wtedy, gdy fotograf, wszystko jedno jak się czuje: amatorem czy profesjonalistą, zauważy swoje błędy. Trzeba dojrzeć do tego, aby czasem złapać się mocno za głowę.
Skoro praktyka czyni mistrza, fotografujmy dużo, nie tylko od święta. Korzystajmy z doświadczeń innych, którzy wcześniej odrobili za nas kawał dobrej roboty, ale ceńmy też własne błędy. Przede wszystkim zaś zaufajmy własnej intuicji.
Intuicja nie zawodzi.
Na intuicji, nie na rachunkach, opiera się sztuka.
* * *
Zamiast podsumowania kilka propozycji do tych, którzy uważają, że zajmowanie się czymkolwiek ma sens tylko wtedy, kiedy robi się to najlepiej, że tylko wówczas ma się prawo do satysfakcji. To jest sprawa stawianych sobie wymagań.
Poprzeczkę każdy ustawia sobie sam. Jeśli wyżej niż wysokość przeciętna, to proponuję szukać dobrych wzorców do naśladowania. Na co dzień mamy najczęściej kontakt z mało interesującymi fotografiami, które nie mogą być żadnym impulsem, nie zainspirują nikogo. Z dobrą fotografią można nawiązać kontakt w galeriach, na wystawach, których na szczęście, po długim okresie nieobecności w życiu artystycznym, jest od paru lat coraz więcej. W kilku miastach organizowane są nawet Miesiące Fotografii i wystaw jest takie bogactwo, że gdyby ktoś miał dużo wolnego czasu i jeszcze więcej samozaparcia, mógłby codziennie zaliczyć jedną lub dwie wystawy autorów, którzy mają rzeczywiście coś ciekawego do pokazania.
Korzyści mogą być dwojakiego rodzaju.
Pierwsza: można przekonać się, że dobrze powiększona fotografia, nie tylko różni się od sieczki fotograficznej wielkością, ale także siłą oddziaływania. Kontakt z taką fotografią coś daje, zostawia w nas jakiś ślad, czasem wgryza się mocno w pamięć. Znane powiedzenie: lepiej mniej a lepiej, ma sens.
Po drugie: tych fotografii, które mogą nawet zachwycić, nie robią święci, w większości są dziełem amatorów, albo takich, którzy amatorami jeszcze niedawno byli. To, jak się sami określają, jak i to, czy do artyzmu doszli samodzielnie, czy wiedzę nabyli w jakiejś szkole, uczelni czy akademii, to sprawa drugorzędna – najważniejsze, że chcieli fotografować i zainteresować swoimi fotografiami innych. Fotografia, gdy jest sztuką, jest sztuką najbardziej dostępną dla każdego, choć nie każdy, kto ją uprawia, aspiruje do miana artysty. Może, ale nie musi. Może zostać fotoamatorem, artystą na własne i swojej rodziny potrzeby i z tej działalności mieć sporo satysfakcji.