Widzieć wszystko, przewidywać trafnie
Przykład: dziecko siedzi, przed nim klocki. Trzeba zwrócić uwagę, w jaki sposób małe dziecko siedzi i co z tego wynika dla fotografującego. Małe dziecko siedzi z nóżkami wyciągniętymi przed siebie. Jeżeli ulokujemy się z aparatem na wprost dziecka, to na zdjęciu będziemy mieli powiększone (perspektywa) podeszwy jego bucików i wyrastający z nich tułów, z główką na szczycie. Aparat musi być ustawiony nie tylko nisko, ale także nieco z boku, aby dziecko na zdjęciu było całe, z nóżkami.
Dziecko pochyla się do przodu, sięga po klocek; prostuje tułów, gdy klocek podnosi i stawia na innych klockach – który moment jest najciekawszy?
Ręka wykonuje ruch, klocek w dłoni przekręca się, paluszki się rozwierają i klocek zostaje położony – która chwila w tym ruchu dałaby najciekawsze ułożenie ręki, dłoni, klocka i palców?
Druga ręka opiera się dłonią o nogę, gdy dziecko sięga po klocek, ale gdy go ustawia, malec opiera się tą dłonią o podłogę – czy ta pozycja nie jest przypadkiem korzystniejsza?
Głowa jest często pochylona, widoczne są wyraźnie długie rzęsy nad oczami – czy tak będzie lepiej?
Wyraz skupienia na twarzy dziecka – to jest dobre! Teraz!?, czy jeszcze nie, jeszcze poczekać chwilkę?
Nieoczekiwane uderzenie rączką, klocki rozleciały się na wszystkie strony, energiczny obrót na kolana i już dziecko jest poza kadrem…
Był dobry moment? Był. Nawet nie jeden, ale już po nich, przepadły, żaden nie został uchwycony na zdjęciu. Żal. Znacie to uczucie? Ja znam.
Powie ktoś: – po co tyle miejsca i gadulstwa poświęcać sprawom oczywistym. Każdy przecież patrzy na to, co robi, nie pasjonują się fotografią niewidomi.
W każdym poradniku fotograficznym, którego autor chce przekazać swoją wiedzę, a nie tylko pokazać kilkaset zdjęć z najodleglejszych stron świata, czytelnik znajdzie rozróżnienie między patrzeniem a widzeniem, bo to wcale nie to samo.
Wszycy patrzą, ale tylko nieliczni widzą. Większość wcale nie widzi w taki sposób, w jaki powinien widzieć fotograf, nie widzi… fotograficznie.
Nie należy mieć o to do nikogo pretensji, większość nie zajmuje się fotografowaniem, nawet jeśli robi zdjęcia. Artysta i fotoamator dostrzega tematy do fotografowania tam, gdzie inni nie widzą niczego, na co można byłoby zwrócić uwagę, a co dopiero fotografować. Aby jednak mogła powstać interesująca, dobra fotografia, nie wystarczy zobaczyć temat, nie wystarczy, aby był to temat rzeczywiście dobry, bo wszystko, co znajdzie się na obrazie fotograficznym musi być dobre i dobrze poukładane, nic nie może tworzyć dysonansu. To, co mniej znaczące, drugo, czy trzeciorzędne, musi zostać podporządkowane temu, co najistotniejsze, a jeśli to niemożliwe, powinno zostać wyeliminowane, wyrzucone poza kadr.
Najczęściej popełnianym błędem, jest patrzenie rozdzielne. Nie tylko początkujący fotoamatorzy widzą tylko to, co ich zafrapowało i co postanowili sfotografować. Na tym skupiają całą swoją uwagę tak silnie, że nie widzą otoczenia, nie widzą, co znajduje się przed fotografowanym dzieckiem, ani tego, co jest za nim, ani czy oświetlenie jest właściwe. Często nie zauważają nawet, że trzymają aparat krzywo i ściany na zdjęciu pochylają się niebezpiecznie.
Cechy dobrego fotografa można porównać do cech dobrego kierowcy samochodu.
Dobry kierowca widzi nie tylko to, co najważniejsze, co dzieje się przed samochodem. Widzi równocześnie dziury w jezdni i to, że inny samochód jedzie za nim niebezpiecznie blisko; nie słyszy pracy silnika, gdy ten działa jak należy, ale zaalarmuje go każdy obcy dźwięk, który może wróżyć konieczność naprawy. W bocznym lusterku widzi, że będzie go za chwilę ktoś szybko wyprzedzał; widzi też, że ktoś inny ma ochotę wejść na jezdnię; ocenia, czy samochód dojeżdżający do skrzyżowania z lewej strony, zatrzyma się, czy wymusi pierwszeństwo przejazdu. Do tego jeszcze słucha, co mówi żona i odpowiada z sensem, rzuca gromy na matołów za kierownicą, którzy chcą się pozabijać wykorzystując wspaniałą okazję, że jest akurat trzynastego i piątek. Wszystko obserwuje, widzi, słucha, odpowiada i grzmi – jednocześnie.
Dobry fotoamator, jeżeli ma ambicje robić fotografie, które zdobędą uznanie, a nawet staną się obiektem podziwu innych osób, musi tak samo jak dobry kierowca, widzieć wszystko, co ważne dla przyszłego obrazu fotograficznego. Musi cały czas obserwować fotografowane dziecko czekając w napięciu nie tylko na interesującą pozę, nie tylko na pełną wymowy gestykulację, nie tylko na ciekawą minę i spojrzenie, ale na taki moment, w którym poza, gestykulacja, mina i spojrzenie stworzą razem wyjątkową kombinację. To nie wszystko.
Fotograf musi jeszcze przewidywać, co może zdarzyć się za chwilę, a jeżeli fotografuje w plenerze musi kontrolować nieustannie, co dzieje się po bokach, aby w decydującym momencie – w chwili naciskania spustu migawki – niespodziewanie nie wszedł mu ktoś w kadr. Przede wszystkim zaś musi reagować, wręcz pedantycznie, na objawy nieporządku, który może zdegradować fotografię do poziomu nieudolnie wykonanej foty. Fotograf musi umieć ocenić zastaną sytuację i wyobrazić sobie, jak ją uporządkować, poddać rygorom przyszłego, dwuwymiarowego obrazu.
Możliwości komponowania fotograf ma sporo. Może komponować w planie ogólnym i na jego tle usytuować osobę. To najczęstszy, choć nie najszczęśliwszy sposób fotografowania: mały Jasio na rozległej plaży z widokiem na połowę Bałtyku, albo Zosia ledwie widoczna na tle Wawelu schowanego za hotel Sheraton – takie zdjęcia nikogo nie zainteresują. W planie średnim postacie zajmują poważną część powierzchni zdjęcia, można je pokazać w dużym zbliżeniu jak wyglądają, a otoczenie też może być dobrze rozpoznawalne i fotografie takie ogląda się z większym zainteresowaniem. Najrzadziej fotoamatorzy wykonują zdjęcia w najbardziej ekspresyjnym wielkim planie, w dużym zbliżeniu, a one właśnie, choćby tylko z racji rzadkości, wywołują największe zainteresowanie.
Ps. Przepraszam, że daję tekst bez ilustracji i podpisów do nich, ale zdjęcia nie zostały umieszczone w jednym katalogu a wyszukiwanie ich zajęłoby mi zbyt wiele czasu.